Odszedł od nas Marcin Trzciński

Jutro w Rawie Mazowieckiej o godz. 11 odbędzie się pogrzeb Marcina Trzcińskiego.

Gdy w październiku 1999 roku Premier Jerzy Buzek powierzył mi urząd Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, od pierwszych chwil wiedziałem, że będę potrzebował wsparcia na froncie medialnym.
Działo się wtedy bardzo wiele. Policja i Straż Graniczna toczyły walkę z coraz lepiej zorganizowanymi grupami przestępczymi, a informacje o spektakularnych przestępstwach zajmowały czołówki gazet i programów telewizyjnych.

Wiedziałem, że będę potrzebował fachowca od mediów i od Policji. Wiedziałem, że nie wystarczy by był to urzędnik, jakich wielu pracowało przecież w gmachu przy Batorego. Szukałem kogoś nietuzinkowego, myślącego niezależnie i odważnie.
Mój wybór padł na dziennikarza PAP, młodego jeszcze człowieka, który zdążył wyrobić sobie markę specjalisty w zakresie spraw policji – Marcina Trzcińskiego.
Przez dwa lata, jakie spędziliśmy razem w MSWiA nasze relacje szef – pracownik uległy całkowitej zmianie. Marcin był moim rzecznikiem, doradcą, a także mediatorem w skomplikowanych niekiedy negocjacjach. To on wymyślił nazwę kluczowej dla zwycięstwa nad zorganizowaną przestępczością lat ’90 formacją czyli Centralnego Biura Śledczego Policji. Był osobą której ufałem i nigdy się na niej nie zawiodłem.
Później, choć zawodowo nasze drogi już się nie zeszły, cały czas blisko współpracowaliśmy. Zawsze służył mi pomocą, zawsze gotów był do rozmowy, nie wahał się nigdy gdy jego zdanie różniło się od mojego. Mówił prawdę w oczy bez oglądania się na możliwe konsekwencje.
Z rzecznika i doradcy niepostrzeżenie zmienił się w przyjaciela i po trosze powiernika. Choć tak do końca nigdy chyba sobie tego nie uświadomiliśmy. Dopiero Jego nieoczekiwane odejście uświadomiło mi, kim dla mnie był Marcin Trzciński.
Żegnaj Przyjacielu!

Marek Biernacki